Forum Politologia, Uniwersytet Jagielloński Strona Główna Politologia, Uniwersytet Jagielloński
Politologia, Uniwersytet Jagielloński, 2009/2010
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Recenzje muzyczne - w sensie, że naszego autorstwa
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Politologia, Uniwersytet Jagielloński Strona Główna -> Dodatek Kulturalny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
CZŁOWIEK - ŁOŚ
Lord of the Overdrive



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z kapusty

PostWysłany: Śro 22:24, 07 Cze 2006    Temat postu: Recenzje muzyczne - w sensie, że naszego autorstwa

Zachęcon przez tow. Apfelbauma, zakładam taki wątek i zachęcam do pomieszczania w nim własnej twórczości krytycznej lub aspirującej do takiego miana. Żeby uniknąć nieporozumień na tle porządkowym, proszę o:

1) pomieszczanie na początku nazwy kapeli, pełnego tytułu płyty, roku premiery, ew. jakiegoś małego obrazka z okładki,
2) teksty, które mówią czytającemu o danej płycie coś więcej niż „podoba mnie sie / nie podoba mnie sie”,
3) czytelne wydzielanie akapitów, cytatów, ogólnie: o rozumne formatowanie posta przed wysłaniem; żeby to się dało czytać i kumać,
4) informowanie, czy rzecz ukazuje się tylko tutaj i jest na nasz wewnętrzny użytek, czy ukazała się już / ukaże się jeszcze gdzie indziej.

Zachęcam do produkowania się, sam przykład dając Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
CZŁOWIEK - ŁOŚ
Lord of the Overdrive



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z kapusty

PostWysłany: Śro 22:30, 07 Cze 2006    Temat postu:

Pozwalam sobie crosspostować; ukaże się na dniach na [link widoczny dla zalogowanych] (tymczasem polecam lekturę innych tam pomieszczonych - kumpel fajnie o fajnych płytach pisze):
________________________________________

Coma - „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”
Ocena: 2/10

Data premiery: 2006

Największa wada nowej płyty zespołu Coma polega na tym, że w ogóle się ona ukazała. Jeśli pierwszy album oryginalnością muzyczną nie grzeszył, to co powiedzieć o drugim, który niczego względem debiutu nie odkrywa? Zespół nie ma do powiedzenia dokładnie nic nowego, ale nie przeszkadza mu to w autopromocji, o czym świadczą zapowiedzi albumu firmowane przez „wydawcę”, który zwiastuje nam arcydzieło niemal na miarę debiutu King Crimson. Czyni to tak pseudopoetyckim bełkotem, że trudno byłoby uwierzyć, iż w wyprodukowaniu zapowiedzi nie maczał palców sam Piotr Rogucki.

Coma pod jak najbardziej swoim szyldem nie sprzedaje ani grama swojego pomysłu – na muzykę, na teksty, na zespół rockowy w ogóle. Muzycznie nie ma tu niczego, czego ktoś już nie zagrał i czego sto innych kapel po tym kimś nie powtórzyło. Nawiązywanie do epigonów epigonów epigonów w postaci Guano Apes, Staind czy innego Disturbed nie jest oczywiście ustawowo zabronione – ale jeśli mamy do czynienia z bandem, który kreowany jest na zjawisko, to coś tu zwyczajnie nie gra. Illusion raz już było i „Koniec wieku” Sweet Noise też już był – nie ma więc potrzeby tych kapel i ich płyt przedrzeźniać. O ileż świeższy i ciekawszy pod względem gitarowego łojenia był choćby debiut Flapjacka, a przecież to płyta sprzed ponad dekady...
Nie posunęła się więc Coma o krok ani względem tego, co się w muzyce dzieje, ani względem debiutu. Cofnęła się nawet, bo riffy z „Zaprzepaszczonych sił...” przytłaczają poziomem wieśniactwa po prostu. Można odnieść wrażenie, że jedna zagrywka Skawińskiego – który żadnym demonem kreatywności przecież nie był - z czasów O.N.A. posłałaby je wszystkie do ciemnej dupy. I to już wiele mówi.

Zespół ma bardzo rozpompowany teamgeist i, niestety, ambicje uchodzenia za coś, czymś nijak nie jest – z zapowiedzi „nieokiełznanego art rocka inspirowanego mistrzami gatunku” i „progresywnych eksperymentów dźwiękowych” idzie się jeno śmiać: grupa tak jak na debiucie najwyraźniej wychodzi z założenia, że jeśli zrobi numer trwający 10 czy 15 minut, to z tego tylko powodu rzecz będzie mieć wymiar hardrockowego „Atom heart mother”. Żeby to założenie wykpić, nie trzeba być znawcą art rocka. Tymczasem wszystko tu jest do bólu przewidywalne: czy wejście gitar przesterowanych, czy gitar plumkających, czy solówka jakaś, czy ryknięcie wokalisty – jeśli dla kogoś to jest niespodzianka, od której mu się pojawia gęsia skórka na karku, to znaczy, że nie odrobił lekcji. I to nawet nie ze znajomości „mistrzów gatunku”, tylko z tego, co się ogólnie w rocku (bynajmniej nie podziemnym) dzieje od dobrych 20 lat. Odgłosy burzy, brzęk kluczy i kroków w „Intro”...? Rany boskie, przecież to powinno być zabronione! - przynajmniej od „Amused to death” Rogera Watersa.

Żałosne teksty (znowu punkt wspólny z debiutem) mają wymowę w jakimś sensie zabawną, ponieważ raz czy drugi zahaczają o autoparodię. Może nawet tak wyglądałyby na papierze. Niestety, w to nie idzie uwierzyć – wszystko jest śmiertelnie poważne, podlane patosem i udramatyzowaną niby-epicką, a jak balon napompowaną, manierą wokalną Roguckiego. Strach, ból, mrok i niemoc (ubrane w różne mało wymyślne epitety) przypuszczają permanentną ofensywę na artystyczną duszę frontmana Comy: Trudno to zrozumieć, lecz nic / Nie daje siły by żyć. Albo: Oto dlaczego tak się obawiam / Że za minutę trzeba będzie wstawać i żyć. Albo: Boję się, niepojęta moc / Zachwyciło mnie samo zło... łooo... ułoooo... ułooooo. Albo... nie no, dosyć kopania leżącego. Należy jedynie uzupełnić ten obraz o informację, że powyższe cytaty pochodzą tylko z dwóch pierwszych utworów – ale zapewniam: lepiej nie żywić nadziei, że nawarstwienie grafomanii w pozostałych jest mniejsze. Na dokładkę mamy jeszcze kilka liryków, których głębi nie powstydziłyby się takie tuzy jak Wydra Szymon czy Makowiecki Tomasz... Teksty tak bardzo próbują być „o wszystkim”, że w efekcie – są dokładnie „o niczym”; i nie jest w stanie tego zamaskować ani wspomniany sposób śpiewania Roguckiego, ani nadużywanie czterosylabowych słów pochodzenia polskiego i zagranicznego. Strona literacka płyty jest więc równie interesująca jak pornos dla mężczyzny w wieku poinicjacyjnym – najpierw śmieszy, potem nuży, na koniec irytuje.

Wyłania się z powyższych obserwacji następujący wniosek: podstawową wadą Comy jest ciągłe udawanie, że jest czymś innym niż jest. Celowo odwołuję się więc i do zawartości krążka, i do „zapowiedzi wydawcy”, bo konfrontacja jednego z drugim – w połączeniu z całą patetyczno-artystowsko-mroczną ideologią, jaką Coma tworzy wokół swojego grania – wywołuje śmieszność. A już zupełnie żałosnym chwytem wydaje mi się wypisywanie takich bzdur jak: „album dla wybrańców”, „wycelowany prosto w serce komercji”, „art rockowy album dla wymagających”. Przerośnięte ego? Nie sądzę – raczej dość oczywiste głaskanie potencjalnego nabywcy i słuchacza po tyłku; grubymi nićmi szyta próba przekonania go, że ma do czynienia z Wielkim Artystą i jego Dziełem Sztuki, z czymś więcej niż etatową kandydaturą do nagrody Fryderyka rozdawanego przez internet... Opowiadanie takich bzdur i wciskanie ich własnych słuchaczom powinno być karalne tymczasowym zakazem działalności, ale nie jest. Nie muszą się obawiać nawet recydywiści – i dlatego możemy być pewni, że za kilkanaście miesięcy usłyszymy trzecią płytę zespołu Coma. Tak samo schematyczną, tak samo nadętą, tak samo sztuczną, za to na pewno z jeszcze bardziej (zjawisko bowiem postępuje) pretensjonalnym tytułem. Jeśli nie zmieści się w jednym SMSie, zawsze będzie można powiedzieć, że to cios w serce komercji.
________________________________________


Ostatnio zmieniony przez CZŁOWIEK - ŁOŚ dnia Śro 22:34, 07 Cze 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izaak Apfelbaum
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 674
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tel Aviv

PostWysłany: Śro 22:31, 07 Cze 2006    Temat postu:

OK, no to jedziemy. Na razie nic specjalnego, ale staram się i idzie mi z pewnością lepiej niż kiedyś Wink

Michale Graves "Punk rock is dead"

5,5/6
Michale Graves to były wokalista horror-punkowych Misfits, znany z dwóch wydanych pod koniec lat 90 ubiegłego wieku płyt: "American psycho" i "Famous monsters", nagranych po reaktywacji zespołu w nowym składzie. Kto je słyszał ten wie, czego można spodziewać się po wokalu tego pana i jego solowej płycie - a Graves jest wokalistą wręcz genialnym i tego nie ukrywa.
Pierwsze skojarzenia po przesłuchaniu "Punk rock is dead" to oczywiście Misfits w ich odsłonie z lat 1997-2000. Muzyka ostra, szybka, melodyjna, z doskonałym wokalem. Graves nie przeciera żadnych nowych szlaków ani nie sili się na jakąś super-oryginalność, ale gra w swoim własnym stylu, który jest nie do podrobienia. Kawałki takie jak "Beware", "Earth vs spider", "Radio deadly", "Dawn of the dead" czy arcygenialny utwór tytułowy to murowane hity, które można nucić już po pierwszym przesłuchaniu. I to nie tylko hity muzyczne, bo i tekstowo nie można im niczego zarzucić, zwłaszcza "Punk rock is dead", będącemu rozliczeniem z modą i schematycznym myśleniem, tak częstym w punkrockowym światku - warto tu wspomnieć, że Graves jest jednym z założycieli wyklinanej przez scenowych "baronów" pokroju Jello Biafry z Dead Kennedys czy Fat Mike'a z NOFX akcji Conservative Punk.
"Punk rock is dead" to z pewnością jedna z lepszych rzeczy, jakie wyszły w roku ubiegłym. Przeszła trochę bez echa, ale naprawdę warto posłuchać. Nie tylko dla wielbicieli horrorów!

AFI "Decemberunderground"

5,5/6
A Fire Inside powrócili z nową płytą! Miałem pewne obawy, czy po doskonałym "Sing the sorrow" będą w stanie nagrać coś, co choć w części mu dorówna, lecz okazały się one bezpodstawne. "Decemberunderground" kopie tyłek i to równo. Muzycznie nie jest to już raczej punk rock - raczej muzyka rockowa z niego się wywodząca, będąca pod jego wyraźnym wpływem, ale i czerpiąca pełnymi garściami z tego, co najlepsze w popie, gotyku i elektronice. Są też wpływy muzyki z lat 80 (część kawałków nawet brzmi jak przeboje z tamtych lat w gitarowych wersjach). Jest klimat, są umiejętności techniczne, świetne teksty, jest wreszcie doskonała produkcja. Hity też są - moje ulubione to "Miss murder" (kojarzące się nieco z "Holiday" Green Daya), "Summer shudder", "Love like winter" (fajnie brzmiące syntezatory w refrenie), "The missing frame" (chórki!!!), "Kiss and control", "The killing light"... i cała reszta też.
Można się przyczepić, że to już nie ten sam zespół - porównując "Decemberunderground" z ich pierwszymi płytami trudno by było komuś nieobeznanemu w temacie stwierdzić, że jedno i drugie to AFI - ale dla mnie to żaden problem. Muzyka się broni. Aha, jeszcze jedno - Davey Havok po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych wokalistów w punk rocku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izaak Apfelbaum
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 674
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tel Aviv

PostWysłany: Śro 22:40, 07 Cze 2006    Temat postu:

Hercklekot "Samoloty kamikadze"

5/6
O kurde, a to co? Takiego czegoś w Polsce jeszcze nie było. Abstrakt-elektro-punk-szok-dhc-antiklerik-banda? Cholera, tak. Ten zespół to - jak można wyczytać na ich oficjalnej stronie - "dwóch ciuli, mikrofon dynamiczny i gitara akustyczna". Plus nakładane komputerowo przestery, efekty, elektronika i tak dalej. W ogóle nie czuć, że to jakaś amatorska produkcja - pełen profesjonalizm, oryginalne brzmienie, w Polsce nikt tak nie gra. Niby można to jakoś podciągnąć pod digital hardcore, ale Atari Teenage Riot czy Alec Empire to jednak zupełnie inna bajka.
Największe hity to tytułowe "Samoloty kamikadze", "Jesteś celem", "Pozytywnie wkurwiony Babilończyk", "Kołysanka dla Jonasza". Muzyki tej trzeba posłuchać i samemu ocenić - za łatwa w odbiorze to ona z pewnością nie jest, trudno też opisać specyficzne brzmienie kapeli.

Hercklekot "666"

4/6
10 nowych kawałków wydanych specjalnie z okazji 6.6.06. Nic nowego nie ma, dalej to samo, wciąż konkretnie i ostro, do przodu, bez pierdolenia się - zwłaszcza tekstowo. Moim ulubionym kawałkiem z tej płyty jest niesamowity i utrzymany w innym klimacie niż reszta "Nie ma nic", poza tym jakichś specjalnych hitów nie ma, aczkolwiek solidny poziom pozostaje utrzymany.

Obydwie płytki do ściągnięcia za kompletne friko z oficjalnej strony kapeli - [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izaak Apfelbaum
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 674
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tel Aviv

PostWysłany: Śro 23:18, 07 Cze 2006    Temat postu:

A teraz czas na coś specjalnego - recenzję płyty, o której mówiło się już od dawna. Płyty zespołu, który już stał się legendą. Przed Wami...

Instytut Nauk Politycznych "Prawo konstytucyjne"

666/6
W końcu jest! Najdłużej wyczekiwana płyta tysiąclecia w końcu wyszła nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Skład zespołu jest naprawdę doborowy: dr Kowalski (wokal), mgr Hałgas (gitara rytmiczna), mgr Stępień (gitara solowa), mgr Ścigaj (bas), DJ dr Kimla (gramofony, sample, elektronika), dr Czarny Hrabia (perkusja) plus znamienici goście specjalni: mgr Matykiewicz (chórki w utworach "Suwerenność" i "Więcej czadu dla dziekana"), dr Rosiński (wokal), prof. Szlachta i prof. Mazur jako sekcja dęta oraz dr Dardziński (instrumenty klawiszowe).
Jak więc widać po samych członkach zespołu - o żadnej lipie nie może być mowy! Co dostajemy muzycznie? Kawał solidnego hc/metal/rapu, niekiedy przypominającego Cypress Hill, czasem stare dokonania Beastie Boys, ale to żadne wyznaczniki, jako że zespół ma swój styl i o żadne kopiowanie go nie można podejrzewać.
Krążek zawiera 10 kawałków trwających łącznie nieco ponad 30 minut. Rozpoczyna się ostro, od wymienionego już kawałka "Więcej czadu dla dziekana" - równocześnie wjeżdżają gitary, perkusja i wokal i tak przez 2 minuty. Czysta furia, pełno energii, którą można by nakarmić jakiś kraj Trzeciego Świata.
Potem największy hit, tytułowe "Prawo konstytucyjne". Okrzyki "Oi! Oi! Oi!", chwytliwa melodia i chóralnie śpiewane refreny zbliżają trochę ten kawałek do stylu streetpunkowego.
Następnie mamy zagrany bez gitar, z samymi tylko samplami, basem i perkusją "Międzynarodowy system kontroli praw człowieka". Najdłuższy utwór na płycie, gościnnie rapuje w nim jedną zwrotkę sam doktor Rosiński.
Po większej dawce rapu nadchodzą dwa kawałki skondensowanego czadu - "Radbruch - nie zapomnimy", będący swego rodzaju epitafium dla twórcy słynnej formuły, oraz "Niepozytywistyczna koncepcja prawa".
Potem kolejna chwila odpoczynku, czyli niemal balladowa "Suwerenność", po czym mamy ostrą jazdę do samego końca - melodyjna "Formalna funkcja konstytucji", nieco połamany "Regulamin Sejmu i Senatu" i najbardziej chyba czadowe na płycie "Obywatelskie nieposłuszeństwo" ze świetnym solowym popisem dr Czarnego Hrabiego na perkusji.
Album zamyka zaskakujący cover The Cure "Boys don't cry", oczywiście przerobiony i zagrany w specyficznym stylu Instytutu Nauk Politycznych. To w nim możemy usłyszeć gościnną sekcję dętą, czyli saksofon prof. Szlachty i trąbkę prof. Mazura.
Płyta naprawdę godna polecenia. Niewiele tak wartościowych rzeczy wychodzi ostatnio w polskiej muzyce - uwierzcie mi, ten krążek wart jest naprawdę każdych pieniędzy. Tekstowo - nic do zarzucenia, muzycznie - również. Doskonałe partie basu mgr Ścigaja, niesamowite solówki mgr Stępnia, oryginalne melodie w wykonaniu mgr Hałgasa i świetne sample DJ Kimli - to trzeba usłyszeć. Albo z płyty, albo na żywo - koncertowo jest to naprawdę petarda i czad konkretny. Najbliższy występ to koncert premierowy z okazji wydania płyty, który odbędzie się 29 czerwca w Kawiarni Naukowej.
Można się jedynie przyczepić do ilości utworów i ogólnie długości płyty, ale dzięki temu udało się z pewnością zespołowi uniknąć dłużyzny i przynudzania. Jest naprawdę super!

Tracklista:
1. Więcej czadu dla dziekana! (2:01)
2. Prawo konstytucyjne (3:12)
3. Międzynarodowy system kontroli praw człowieka (6:23)
4. Radbruch - nie zapomnimy (3:27)
5. Niepozytywistyczna koncepcja prawa (2:59)
6. Suwerenność (4:30)
7. Formalna funkcja konstytucji (2:12)
8. Regulamin Sejmu i Senatu (3:20)
9. Obywatelskie nieposłuszeństwo (3:11)
10. Boys don't cry (The Cure cover) (2:41)

Oczekuję na Wasze wrażenia po przesłuchaniu tej płyty!


Ostatnio zmieniony przez Izaak Apfelbaum dnia Czw 11:37, 08 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:37, 07 Cze 2006    Temat postu:

A za recenzję płyty należy się sporyyy plus. Fantastycznie Ci to wyszło Izaaku:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:45, 07 Cze 2006    Temat postu:

Ja dodałbym jeszcze, że warty jest polecenia - werble - WINYL ...."INP" z singlem "Prawo konstytucyjne". Na Singielku mamy do czynienia z dwoma kawałkami. Pierwszy to hit "Prawo konstytucyjne", podparty nie umieszczonym na LP (sic!) kawałkiem "Konkurs recytatorski" w wykonaniu dr. Wyciślaka. Umieszczenie tego kawałka na singlu jest o tyle zaskakujące, że spodziewaliśmy się raczej jakiegoś utworu nawiązującego konwencją do singla głównego. Tymczasem "INP", w charakterystycznym dla siebie stylu zrobili nam niespodziankę. "Konkurs recytatorski" to najlepsza przeróbka jakiegokolwiek utworu Franca Sinatry, jaką w życiu słyszałem. Fakt- trochę za długa - i pod koniec chce się już tylko spoglądać gdzieś w dal zlokalizowaną po drugiej stronie szyby, a na usta cisną się słowa - "Proszę państwa, proszę słuchać. To bardzo ciekawe co koledzy mówią"...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izaak Apfelbaum
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 674
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tel Aviv

PostWysłany: Czw 7:15, 08 Cze 2006    Temat postu:

Fakt, z tym singlem ciekawa sprawa - ale dodatkowy utwór nie został zamieszczony zapewne z powodu artystycznej koncepcji całej płyty - po prostu by do niej nie pasował.
Pragnę jeszcze dodać, że singiel dostępny jest jedynie na siedmiocalowym, białym winylu w nakładzie jedynie 250 sztuk.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Olej
C*



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 3075
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: a cholera wie skąd

PostWysłany: Czw 14:13, 08 Cze 2006    Temat postu:

Krążą słuchy, że już na jesieni ubiegłego roku INP wydali nielegal pt. "UJot's Finest". Podobno tak agresywnych tekstów nie miał nawet Public Enemy. Zmieszany z błotem został cały uniwersytecki establishment. A bity to nagłębsze czarne ghetto. Rzekomo zajmował się nimi DJ Wulkan, a niezłym beatboxem na koniec płyty popisał się MC Brainstorm. Podobno po wydaniu płyty nastąpiło natychmiastowe wpisanie jej przez KRRiT na listę płyt zakazanych, a samych artystów po dziś dzień bezskutecznie ściga CBŚ. Dlatego bardzo chciałbym to usłyszeć, bo, jak wiecie, zakazany owoc smakuje najlepiej Wink Jakby ktoś to dorwał, to niech wrzuci na rapidshare albo megaupload.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mosze Bergstein
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 2421
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:19, 08 Cze 2006    Temat postu:

I właśnie teraz występują pod innymi pseudonimami - CBŚ ich ściga ale tylko pod tamtymi:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izaak Apfelbaum
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 674
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tel Aviv

PostWysłany: Czw 14:20, 08 Cze 2006    Temat postu:

Wtedy grali jeszcze bez gitar i faktycznie muza ta to był totalny chaos, pojechali ostro ze wszystkim i wszystkimi. Nagrania bardzo trudne do odnalezienia, ja słyszałem tylko fragment kawałka "ChWDRektorowi". Po jego usłyszeniu zawinąłem się w koc z frędzelkami i spędziłem siedem dni i siedem nocy na pograniczu Arizony i Nowego Meksyku, próbując dojść do siebie.
Nie wiem gdzie teraz można by dostać te nagrania. Trzeba by popytać u źródła, czyli samych członków kapeli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Olej
C*



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 3075
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: a cholera wie skąd

PostWysłany: Czw 22:17, 08 Cze 2006    Temat postu:

Być może należało by zwrócić się z prośbą do DJ'a Wulkana. Uruchamiając swoje koneksje za wschodnią granicą, mógłby skołować nam chociaż jakiegoś pirata z Lwowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izaak Apfelbaum
Mędrzec Syjonu



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 674
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tel Aviv

PostWysłany: Sob 18:28, 02 Wrz 2006    Temat postu:

Dosyć niespodziewanie, po cichu, bez żadnej wielkiej promocji i fajerwerków wyszła niedawno nowa płyta Instytutu Nauk Politycznych. Tym razem zespół serwuje nam jedynie dwa własne utwory, a pozostałe 10 to covery punkowych klasyków, zagranych w charakterystycznym dla INP stylu. Lista kawałków przedstawia się następująco:
1. Anarchy in the UJ (pierwotnie: Sex Pistols "Anarchy in the UK") (3:37)
2. God save the Dziekan (Sex Pistols "God save the Queen") (2:45)
3. An-ti-A-GH (Skrewdriver "An-ti-so-cial") (1:46)
4. Era politechnik (The Analogs "Era techno") (3:20)
5. I'm in love with the SM girls (Turbonegro "I'm in love with the destructive girls") (2:19)
6. I wanna be your magister (Ramones "I wanna be your boyfriend") (1:57)
7. Tropical Kraków (Rancid "Tropical London") (4:11)
8. Kraków calling (The Clash "London calling") (3:09)
9. AGH is burning (Bad Religion "Los Angeles is burning") (2:57)
10. For UJ (Dropkick Murphys "For Boston") (1:32)
11. Czas poprawek (4:09)
12. Na Kampusie (1:19)
Utwory cechują ostre teksty, tak jak np. w "Erze politechnik": "To chuj, że po naszej szkole nie ma pracy / To chuj, że mamy profesorów z SB / To chuj, że budynki walą się i sypią / Że nie nosimy swetrów i nie nosimy sztruksów / Pierdolona era politechnik!". Równie wymowna jest okładka, na której - jako parafrazę okładki jednego z singli Sex Pistols - widzimy rektora UJ z agrafką wbitą w usta. Kawałek piąty jest z kolei dedykowany jednemu ze studentów politologii, niejakiemu Pędzlowi.

Polecam nie tylko fanom punk rocka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gróby
proffesional drinker



Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Loża Nowohucka

PostWysłany: Nie 10:49, 03 Wrz 2006    Temat postu:

a co z zapowiadanym hide trackiem "Wulkan's cemetary"?

"i don't want to be bury in Wulkan's cemetary i don't want to fail again"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kjt
Forumowy Terrorysta



Dołączył: 23 Lut 2006
Posty: 1851
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: rok V / krk

PostWysłany: Czw 15:32, 07 Wrz 2006    Temat postu:

"Wulkan's Cemetery" będzie utworem promującym pierwszą płytę side projectu DJ Brainstorma i Wulkana. Podobno ma się to nazywać Hatred Towards SM, a płyta -"Fistfucking Jabłonowskich Street". Muzycznie - death metal w najlepszym wydaniu z Florydy, jednak nie stroniący od sampli, elektroniki, do tego z elementami nowojorskiej szkoły hardcore. Niewiele wiadomo o tym projekcie, podobno na gitarach ma się tam gościnnie udzielać mgr Hałgas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Politologia, Uniwersytet Jagielloński Strona Główna -> Dodatek Kulturalny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin