Forum Politologia, Uniwersytet Jagielloński Strona Główna Politologia, Uniwersytet Jagielloński
Politologia, Uniwersytet Jagielloński, 2009/2010
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Syndrom III roku - macie to?
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Politologia, Uniwersytet Jagielloński Strona Główna -> Sprawy studenckie - rocznik 2005
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
CZŁOWIEK - ŁOŚ
Lord of the Overdrive



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z kapusty

PostWysłany: Pon 20:03, 17 Gru 2007    Temat postu: Syndrom III roku - macie to?

Może trochę za osobiście pojadę, ale co tam... Przynajmniej się dowiem, czy Wy też, czy tylko mnie się coś pieprzy pod kopułą.

1.
Niektórzy z Was pewnie pamiętają, jak na ćwiczeniach u dr. Citkowskiej-Kimli tamtej jesieni padło hasło o tzw. syndromie III roku. Że niby dopada zniechęcenie, ogólna blaza, niechęć do kierunku (pytanie: „co ja robię na tych studiach” zadawane w różnych konfiguracjach) i w ogóle do siedzenia w książkach, skryptach itd. Rzutuje to na inne tzw. dziedziny życia i trochę, co tu ukrywać, przeszkadza.

2.
Macie też to?
Nie, nie chodzi mi o taką deprę jesienno-zimową związaną z zimowym odzieniem, brakiem słońca i tymi sprawami - tylko o taką niechęć związaną dość bezpośrednio ze studiami i tym, jak one wyglądają.
Nie wiem, na II roku jakąś większą energią pałałem. Zajęcia u Citkowskiej były bardzo w porządku, świetnie wykłady prowadził Dudek - no po prostu coś się działo, coś intelektualnie stymulującego. Teraz mam wrażenie z jednej strony takiej totalnej olewki, narzuconej niejako przez Głogowskiego i Jaźwińską (ich stosunek do tego, co robimy my i co robią oni sami, jest dramatyczny i demobilizujący kompletnie); z drugiej Ścigaj wymaga tyle, że nie umiem się oprzeć wrażeniu, iż po skończeniu tego kursu nie zostanie nam w głowie nic poza pustką i totalną ulgą. Sesja się zbliża, a jak mam do niej stosunek zupełnie olewczo-obojętny, jak chyba nigdy wcześniej.

3.
Coraz częściej mam wrażenie, że jednak w zupełnej mniejszości znajdują się pracownicy tego instytutu, którzy się jakoś nadają do jakichkolwiek kontaktów ze studentami. Jasne, że nie mówię o Krauz-Mozer czy Szlachcie - ale to jednak jest mniejszość. Po 5. semestrze studiów chyba na palcach jednej ręki można policzyć osoby, o których dotychczas można by było od początku do końca powiedzieć, że nie spadły z księżyca - albo pod względem wymagań, albo pod względem interakcji. Nie jest to najweselsza obserwacja i oczywiście trudno się spodziewać, że na jakimś innym kierunku na jakimś innym wydziale jest inaczej - ale jestem na tym kierunku i siłą rzeczy mówię o nim.

4.
Z innej strony: te studia są totalnie rozczarowujące, jeśli idzie o poważne traktowanie prowadzących w stosunku do samych siebie i w stosunku do studentów. W zasadzie na porządku dziennym są kosmiczne wymagania egzaminacyjne, których potem nikt nie ma zamiaru dotrzymywać, albo z powodu takiego a nie innego oceniania, albo z powodu kompletnej niemiarodajności testów. Tak szczerze mówiąc to dotąd wyjątkami od tej reguły mi się wydają chyba tylko Daniel, Matyasik i Dudek...

No, mam poczucie jakiegoś gigantycznego cudzysłowu, w którym można zamknąć większość moich stopni z zaliczeń czy egzaminów; nie żeby mi to spać nie dawało, ale przyznacie chyba, że czasem to każe sobie stawiać pytania o sensowność uczenia się tego czy owego. Zwłaszcza że - jeśli wziąć pod uwagę ile osób zaczynało studia, a ile studiuje teraz - wychodzi na to, że trzeba się mocno starać, by z tych studiów odpaść, a nie, żeby je skończyć. Można nawet nie umieć zbudować zdania po polsku i mieć problem z czytaniem, a i tak i dostać wyższe wykształcenie firmowane przez INP. Nie jest to dla mnie wesoła obserwacja w kontekście jakiejś tam konkurencji, jaką wymuszał egzamin wstępny i jakiegoś takiego ogólnego założenia, że wyższe wykształcenie dlatego jest wyższe, że nie jest dla wszystkich.

5.
Coś podobnego Wam przychodzi do głowy czasem?
I jak sobie to wyjaśniacie?
Jakoś normalnie Wam ta sesja nadchodzi, czy Was też takie akcje dopadają?

Nie liczę na jakąś specjalnie wyczerpującą temat dyskusję, tym bardziej że mam wątpliwości, czy forum jest dla tego celu odpowiednim miejscem - bo są to jednak z mojej strony obserwacje mocno zsubiektywizowane.

No, ale po prostu byłem ciekawy, co możecie sobie pomyśleć i że może ktoś w wolnej chwili coś zechce napisać... Takie tam, turururuuu, idę grać na gitarze Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kjt
Forumowy Terrorysta



Dołączył: 23 Lut 2006
Posty: 1851
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: rok V / krk

PostWysłany: Pon 20:14, 17 Gru 2007    Temat postu:

No, w temacie syndromu III roku - mam dokładnie to samo. Skupiam się na pracy, jakichś tam zainteresowaniach, zacząłem się dla czystej przyjemności nowego języka uczyć, no wszystko - ale na uczelni pojawiam się okazjonalnie, nie interesuje mnie za bardzo, co się tam dzieje i ogólnie rzecz biorąc idę po najmniejszym oporze. Sam się boję, co to może się z tego wykluć - ogólnie pocieszam się myślą, że trzy egzaminy to nie tragedia i choćby z nieba się spadło na dwa tygodnie przed początkiem sesji poprawkowej, to i tak się semestr zaliczy. I w przerwie pomiędzy jakimś tam żalem, że nie wszedłem w drugi kierunek (ale z drugiej strony - kiedy bym pracował) pocieszam się tym, że większa ilość przedmiotów w drugim semestrze podziała na mnie jakoś stymulująco - o ile nie intelektualnie, to po prostu w taki sposób, żeby nareszcie coś zacząć robić. Może bez sensu, ale robić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mary$




Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 1409
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z jutra

PostWysłany: Pon 21:05, 17 Gru 2007    Temat postu:

intelektualnie stymulującego

to jest formuła-"klucz".
Confused
to prawda Łosiu, co piszesz i możesz bez wyrzutów sumienia odciąć się od wątpliwości, że twoje zniechęcenie w większym stopniu zależne jest od aury niż od jakości serwowanej nam ścieżki akademickiej. Czemu, będąc prawie 3 lata studentką politologii, z semestru na semestr oddalam się od uczelni, szukając satysfakcji w innych aktywnościach życiowych?
Czemu traktuje studia jak mycie zębów - coś, co wyjdzie mi na zdrowie, lecz nie wymaga specjalnego wysiłku intelektu? czemu moje obowiązki związane ze studiowaniem są tak nieproduktywne? i czemu wreszcie - tłumaczenie sobie tego lenistwem czy też niewłaściwym doborem kierunku wydają się odpowiedzią niewłaściwą na te pytania?

dystans jaki dzieli naszą studencką "masę" od grona nauczycieli akademickich nie jest niestety jedynie kwestią braku możliwości indywidualnego podejścia do każdego "numeru albumu", lecz także niepoważną postawą wobec nas jako całości.

Ludzie! Przecież politologia to pole do popisu dla różnego rodzaju talentów! i społecznych i publicystycznych i retorycznych. To doskonała platforma dla ludzi pełnych ambicji, zacięcia społecznikowskiego, żądnych głosu i dyskusji.

No i gdzie to jest?

Przyznam, nie miałam szczególnych oczekiwań po tych studiach, lecz w istocie liczyłam na więcej niż mi "zaoferowano". To prawda, że dzięki temu, że nic nie robię mogę realizowac inne moje plany, lecz one były wtórne. Na pierwszym miejscu miały być studia. A zostały dodatkiem.
Kjt - my nie idziemy na studia dzienne po to by miec czas na pracę... po to są zaoczne. I nie jest tak na każdym kierunku. Przekonałam się o tym podejmując się kolejnych studiów, które sprawiły, że uświadomiłam sobie mizerię naszej sytuacji.

ja cierpię na syndrom INP Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hypatia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: V rok/III rok MISH

PostWysłany: Pon 21:59, 17 Gru 2007    Temat postu:

Po części rozumiem i trochę odczuwam Wasze syndromy, ale u mnie jest trochę inaczej. Nie cuzję zupełnego marazmu i zniechęcenia do tego kierunku. Ba! W czasie konferencji pt. "Kim jesteś politologu?" (na której od nas były 4 osoby z roku - o czymś to świadczy) byłam nawet gotowa bronić politologii. Pojawiły się tam głosy bardzo krytyczne i choć z pewnymi się zgadzam, to naprawdę jestem w stanie bronić tego kierunku. Wiele osób stwierdziło, że to są super lajtowe studia i wręcz nudne. Bronił ich Dardziński (BYŁ REWELACYJNY!!!). I z nim się zgadzam! Na pierwszym roku naprawdę trochę się trzeba było uczyć, a teraz - tak naprawdę - jeśli kogoś interesuje np. Teoria Polityki, to naprawdę ma co robić i SAM może się w to zgłebic. To są studia, nie wymaga się tu coraz więcej, ale coraz mniej - ale tylko "Formalnie"!!! To zależy od nas, na jakie idziemy proseminarium, i czy chcemy być potem wykładowcami czy po prostu dostać mgr i zarabiać $. Ale nawet obojętnie, co chcemy - możemy się poświęcić, czemuś wartościowemu. Cieszę się, ze jest juz mniej zajęć (choć nie ze względów towarzyskich Razz), bo jest czas na to, co naprawdę chce się robić.
Jakby nie patrzeć, odpadło w sumie te 20%. Dobra, zostało jeszcze parę osób, które mówiąc nieładnie "nie wiedzą, z czego żyją", a nikt nie wie, czemu tu studiują, ale tak jest wszędzie! Są ćwiczeniowcy tacy jak w/w, Bartuś z II roku, czy słynny pan S. Ale z drugiej strony, rekompensują ich tacy jak Citkowska-Kimla, Zięba, pan Bankowicz, Dardziński i Dudek. Ale nie ma idealnych instytutów. Teraz, jak zaczęłam 2 kierunek i w sumie obcują z 2 instytutami, mam skalę porównawczą. I doceniam politologię, bo - jeśli ktoś chce - to naprawdę można się w to wciągnąć. W sensie takowym, iż na MISHu podświadomie wybrałam część przedmiotów związanych z polityką etc. Odkryłam, że politologią - którą wybrałam zamiast SM ze względu na specjalizację dziennikarską - naprawdę sie interesuję i podświadomie "rozszerzam tylko te zainteresowania" (a z drugiej strony nie robię konkretnie czegoś drugiego, ale co tam Very Happy konkretne jest tylko prawo ;P).
Hmmm... trochę to może nieskładnie brzmi, ale... TAK NAPRAWDĘ, jeśli te studia Was interesują, ale rozczarowują "instytucjonalnie", to dlaczego nie weźmiecie sobie po prostu dwóch jeszcze przedmiotów w innych instytutach z nimi związanymi...? Niekoniecznie, od razu cały 2 kierunek, ale coś jeszcze. Jestem m.in. na socjologii władzy (o tym i o socjologii polityki) i naprawdę to jest przedmiot, który moim zdaniem mieć KAŻDY politolog (nie jest to teoria teorii...). Brakuje wielu rzeczy mi na politologii, ale jak powiedział Dardziński - politologia to jest rozszerzenie horyzontów. Obojętnie czy będziemy analitykami polityki, politykami czy dziennikarzami czy managerami, będziemy potrafili się sprawnie poruszać po róznych dziedzinach. A to czy w czymś bedziemy specjalistami, zależy od nas. Smile

EDIT:
Poza tym (zupełnie subiektywnie to ujmując) nie każdy musi na studiać się "spełniać". jeszcze niedawno nie rozumiałam, dlaczego niektórzy ludzie, którzy studiują politologię, w życiu nie wybrali się na konf. poświęconą wyborom, polityce, spotkaniom z publicystami, konf. o sprawach międzynarodowych etc. itp. itd. Nie ciekawi ich to? Dziś już wiem, że po prostu dla niektórych politologia to jak inne studia, np. historia, tylko że we współczesnym wydaniu. Chodzi o to, by się nauczyć, zdać na piąteczki i tyle. Bo to zależy już od osobowości.
Np. dla mnie (i pewnie też dla Marty, z którą współpracuję) to - oprócz 2 kierunku - czas aktywności studenckiej. Samorząd, koła naukowe, RKN/WUJ... Właśnie tak się spełniamy. naprawdę jest co robić, tylko trzeba się rozejrzeć i znaleźć coś dla siebie.
I jeśli uwielbiacie Citkowską - Kimlę (ja też Very Happy) czy innego pana X i to co on/ona bada, cyzm się zajmuje, to uderzacie tam na proseminarium , albo na dodatkowe przedmioty ich i się rozwijacie. U nas, nie ma tak jak np. na socjologii, że sporą cześć przedmiotów wybieramy sami. Żałuję, bo chciałabym np. zamiast PSP wziąć sobie coś innego, ale trudno. Wezmę, jak będę chciała an 4 roku. A z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że na 1 roku nie miałabym obowiązkowej ekonomii, to nigdy bym się za to nie wzięła, i w życiu tego nie ruszyła. A filozofii pewnie bym się bała, że nie zdam. A tak, mogę się wnukom pochwalic, że przeczytałam zajebistą ksiązkę Wink


Ostatnio zmieniony przez Hypatia dnia Pon 22:54, 17 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Olej
C*



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 3075
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: a cholera wie skąd

PostWysłany: Wto 1:54, 18 Gru 2007    Temat postu:

Tak... Rozszerzanie horyzontów. Jak się zastanawiam nad tymi studiami, to to jest chyba ich jedyna niepodważalna zaleta. Oczywiście pominąwszy kontakty i znajomości, ale te zdobywa się na każdym kierunku (jeśli tylko jest się w miarę kumatym). Paradoks całej sytuacji polega na tym, że to rozszerzanie horyzontów otwiera nam oczy, przez co ukazuje nam się w całej okazałości mizeria tego kierunku. Trawestując klasyka - spostrzegamy, że jesteśmy nadzy. Czy to dobrze? Nie mam na to odpowiedzi...

Z jednej strony autentycznie widzę swoje postępy intelektualne (tak, wiem, zalatuje przechwałką, ale staram się być mimo wszystko obiektywny), radują mnie one ogromnie, ale jednak z drugiej strony coraz silniej wkrada się taki nieprzyjemny marazm... Wiem, że po politologii nie będę miał zawodu. Wiem, że po politologii nie będę nic umiał. Ale będę mądrzejszy. Nie o wiedzę o tym, że jakąś wiochę na froncie wschodnim zajęto 13., a nie 15. sierpnia 1915 r. Będę życiowo mądrzejszy. Tylko że nawet największy idealista musi jednak brać pod uwagę realia życia w kapitalizmie. Przecież trzeba jakoś zarobić na ten chlebek i masełko.

I tu pojawiają się pomysły, które po maturze na pewno nie przyszłyby mi na myśl. KJT kiedyś bodajże powiedział, że serio zastanawia się nad profesjonalnym barmanem. Ja z kolei coraz poważniej myślę nad kurierką rowerową. I do tego pisać sobie jako wolny strzelec. Nawet non-profit, jakiś blog czy coś. Tak dla przyjemności. Ktoś powie: "To po kiego grzyba żeś polazł na studia?" Noo... żeby... zmądrzeć? Smile

Zgodzę się, że obecny semestr mocno deprymuje. W przyszłym będzie za to m. in. marketing polityczny i geografia polityczna, czego naprawdę nie mogę się doczekać (wyjaśnienie: zawsze interesowałem się geografią, więc chętnie odświeżę sobie wiedzę na ten temat). Ale trzeba jednak zadać sobie pytanie, czy te przedmioty rozbudzą w nas taki zapał, jaki mieliśmy na samym początku. I moja odpowiedź to stanowcze "nie". Sorry. Teraz to już z górki. Odwalić, co trzeba i domu. Jak w budżetówce...

Tyle z mojej strony. Ładnie zamulamy, nie ma co. Smile Ale przecież nikt nie wkręca tu kitu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mary$




Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 1409
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z jutra

PostWysłany: Wto 2:05, 18 Gru 2007    Temat postu:

barman, kurier.. - ja dorzucam instruktora narciarstwa. serio
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hypatia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: V rok/III rok MISH

PostWysłany: Wto 2:21, 18 Gru 2007    Temat postu:

No a teraz wszyscy na hurra skaczemy do Wisły?! LUUUUUDZIE!!! Obudźcie się z marazmu:/
1. STUDIA (nie tylko Uj, nie tylko politologia) to nie wyższa szkoła zawodowa (jak powiedział klasyk w tym temacie dr Dardziński)! Kto Wam powiedział/obiecał/łudził nadzieją, że będziecie mieć zawód? Kogo? Politologa? Aha. To tak, jak koleżanka bodajżę Marty czy Lisa, która myslała, że po tym jest się polonistą... Możecie być politologiem, ale gdy zostaniecie na uczelni. Szczytnie i pięknie, ale tylko jakiś procent zostanie. Studia humanistyczne dają taki 'zawód' tylko prawnikom, dziennikarzom i nauczycielom.
2. Rozszerzanie horyzontów, Olej.... Nie chodziło mi o jakieś trywialne rozszerzanie swoich zainteresowań (Bo chyba tak to ironicznie podsumowaleś). Ale o to, że te studia nie dają Ci wiedzy tylko na 1 temat, pt. odmienić słowo 'polityka' w każdej postaci, ale by móc czerpać wiedzę z różnych dziedzin, które są potrzebne, by móc scenę polityczną/politykę międzynarodową oceniać/analizować z szerszej perspektywy, jak już będziesz pisał w swoim blogu.

Dobra... nieważne. Żałuję, że nikt z Was się nie pofatygował na tę konferencję, serio. Ale jeśli Wy ze swoim syndromem nic nie chcecie zrobić, tylko pomarudzić, to się nie dziwię. Jednak wciąż dziwię się, że kto jak kto ale WY jesteście tacy zdesperowani. :]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Olej
C*



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 3075
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: a cholera wie skąd

PostWysłany: Wto 3:02, 18 Gru 2007    Temat postu:

Hypatia napisał:
2. Rozszerzanie horyzontów, Olej.... Nie chodziło mi o jakieś trywialne rozszerzanie swoich zainteresowań (Bo chyba tak to ironicznie podsumowaleś).

Misunderstanding. Wcale tak nie uważam. Aczkolwiek nie dam sobie ręki uciąć za to, że mówiąc o rozszerzaniu horyzontów Kimla i Dardziński mieli na myśli właśnie to:

Hypatia napisał:
móc czerpać wiedzę z różnych dziedzin, które są potrzebne, by móc scenę polityczną/politykę międzynarodową oceniać/analizować z szerszej perspektywy


Hypatia napisał:
Żałuję, że nikt z Was się nie pofatygował na tę konferencję, serio.

Ja mam alibi - jechałem w tym czasie TIR-em na stopa. Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kjt
Forumowy Terrorysta



Dołączył: 23 Lut 2006
Posty: 1851
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: rok V / krk

PostWysłany: Wto 10:57, 18 Gru 2007    Temat postu:

To nie, że ja nic nie chcę robić, czy wciąż marudzę. Po prostu nic z tego, co umożliwiają mi te studia, wraz ze swoimi kołami, konferencjami i całą resztą nie uratuje mnie od tego, co te studia faktycznie zapewniają - przesiedzenia całego życia na etacie. Więc faktycznie - pozostaje kwestia przysłowiowego "wzięcia sprawy w swoje ręce" - na co zawsze jest tam jakiś pomysł, do którego mniej lub bardziej się dąży, albo faktycznie zostania zawodowym barmanem, który zarobi podobnie co eksponowany urzędnik w lokalnej strukturze Smile
Umówmy się - tak wyrzucasz, że nie byliśmy na konferencji jako ostateczny przejaw naszego wdupizmu i znieczulicy. A do czego innego sprowadzała się ta konferencja, jak do ponapinania się z grupą sobie podobnych Smile ??

A z tym profesjonalnym barmanem, to faktycznie kiedyś rzuciłem, ale traktujcie to raczej w kategorii żartu Smile


Ostatnio zmieniony przez kjt dnia Wto 11:00, 18 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ull
devil inside }:>



Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: 4 rok | Lund

PostWysłany: Wto 11:56, 18 Gru 2007    Temat postu:

CZŁOWIEK - ŁOŚ napisał:
pytanie: „co ja robię na tych studiach” zadawane w różnych konfiguracjach

i różnym osobom. a odpowiedź jest niezmienna - sama sobie wybrałaś ten gówniany kierunek. prawda.

CZŁOWIEK - ŁOŚ napisał:
na II roku jakąś większą energią pałałem

może nie od razu większą energią, ale było więcej do roboty i nie było czasu się nad tym zastanawiać. teraz robię wszystko, żeby również nie mieć czasu, ale niestety jest go wciąż za dużo. a to prowadzi do konstruowania od nowa pytań o sens. pytania pozostają bez odpowiedzi.

CZŁOWIEK - ŁOŚ napisał:
mam poczucie jakiegoś gigantycznego cudzysłowu, w którym można zamknąć większość moich stopni z zaliczeń czy egzaminów

i przy okazji gigantycznego nawiasu. jedyną osobą, którą jeszcze obchodzą moje stopnie na kierunku politologia jest (tak, śmiejcie się) moja matka. mnie to zwisa. na stypę mam takie szanse, jak pingwin na przeżycie na pustyni, a do Erasmusa liczy się średnia zeszłoroczna (jak nie pojadę w tym roku, to pewnie wcale, więc po co się spinać...). i tyle w kwestii moich ocen.

[ten post będzie jeszcze kontynuowany, bo teraz muszę spadać na bardziej twórcze zajęcia]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gróby
proffesional drinker



Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Loża Nowohucka

PostWysłany: Wto 18:47, 18 Gru 2007    Temat postu:

no chujnia z grzybnią , rozkminiałem, że to kwestia meteorologiczna z początku i że przejdzie z czasem, a tu widzę, że głębsza sprawa i nie tylko ja najchętniej bym leżał i pachniał

Nie dlatego, że jestem leniwy bo normalnie to się nawet garnę do nauki ale jakoś moja motywacja albo gdzieś krąży jako obłoczek wokół mnie i sie może znowu skropli na mnie albo totalnie wyparowała

jak sie nie ma bata to sie nie uczy.
Czasem myślę, że jakby Głogowski wymagał i pytał na zajęciach jak Hałgas to by było niby ciężej ale fajniej, zabawniej, noo wiecie nie ma ryzyka nie ma zabawy Very Happy
A co do Jaźwinśkiej to Jej sie bardziej nie chce niż nam , z tego naprawdę dałoby się coś zrobić ciekawego( dziś na wykładzie dyskusja pomiędzy Olejem, Moszem i Maryś a Bujwid- Kurek nie dała mi zasnąć Very Happy )

z drugiej strony jak mnie mama namawia na rezygnację z politologii, żebym się skupił na prawie to okoniem staje od razu bo jak myślę o 2,5 roku to szkoda tak rezygnować

apropo kariery zawodowej jak robiłem w Macu też miałem troche ambicji, że jak popracuje z rok to może mnie na managera zrobią ( bo potrafią robić po 3 miesiącach) ale opór materii zwyciężył i zostałem stróżem a tam kariery nie zrobię :]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kubus




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: V rok - Krosno/Kraków

PostWysłany: Wto 19:54, 18 Gru 2007    Temat postu:

Olej napisał:

Zgodzę się, że obecny semestr mocno deprymuje. W przyszłym będzie za to m. in. marketing polityczny i geografia polityczna, czego naprawdę nie mogę się doczekać (wyjaśnienie: zawsze interesowałem się geografią, więc chętnie odświeżę sobie wiedzę na ten temat).


heh, Olej muszę Cię zmartwić, ale ta geografia..., z tego co słyszałem to czysta teoria, coś takiego jak pierwsze wykłady u Czajkowskiego. No chyba, że właśnie to Cię kręci;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hypatia




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: V rok/III rok MISH

PostWysłany: Wto 20:18, 18 Gru 2007    Temat postu:

Olej napisał:
Aczkolwiek nie dam sobie ręki uciąć za to, że mówiąc o rozszerzaniu horyzontów Kimla i Dardziński mieli na myśli właśnie to:
Hypatia napisał:
móc czerpać wiedzę z różnych dziedzin, które są potrzebne, by móc scenę polityczną/politykę międzynarodową oceniać/analizować z szerszej perspektywy


A to są słowa Dardzińskiego właśnie :] Mniej więcej do tego się jego wypowiedź sprowadzała.

KJT:
Oczywiście, że zadne koło/organizacja studencka Cię nie uratuje. Ale nie dlatego, ze są beznadziejne/bezprooduktywne, ale dlatego, że to zależy od Ciebie, co będziesz robił, by się nie udupić na rynku pracy. I te koła/organizacją mogą byc po prostu jedną z paru możliwości by od owego udupienia się uratować. A nic nie robiąc, ponad to, czego studia formalnie wymagają, daleko się nie zajdzie. (Ale to chyba wszyscy wiedzą?).

Umówmy się - tak wyrzucasz, że nie byliśmy na konferencji jako ostateczny przejaw naszego wdupizmu i znieczulicy. A do czego innego sprowadzała się ta konferencja, jak do ponapinania się z grupą sobie podobnych Smile ??

Bez przesady, że Was tak źle oceniam. Wink Właśnie dlatego, że tak nie oceniam, dziwię się, że marudzicie Smile
Ponapinanie się? Smile Ee jeśli dobrze Cię rozumiem, to nie. Oprócz Dardzińskiego - obrońcy, była beznadziejna i nudna kobita z PO (ale pomińmy ją dla jej dobrego imienia) i 2 ludzi po naszej politologii, którzy coś tam w życiu robią sobie ciekawego, ale po politologii jechali maskarycznie. I Stąd też wywiązała się dyskusja studentów, gdzie przewodniczący Sekcji NRM bardzo narzekał na politologię i w sumie Dardziński go starał się przekonać do swoich racji. Bardzo ciekawie...

Z innej beczki. Możę jestem upierdliwa na te koła, organizacje, ale nie wolelibyście zamiast siedzieć na forum i się produkować (w sposoób przecież profesjonalny na swój sposób) na tematy polityczne, po prostu się spotkać załóżmy raz na tydzień i naprawdę podyskutować? Skonfrontować swoje poglądy? (Oczywiście, nie dlatego, że to jest prosta ścieżka do kariery ;P) i wtedy owa dyskusja dzisiejsza goraca, o której Gróby wspomina, mogłaby być udziałem ludzi, którzy na 8.30 nie wstaną lub nie mogą przyjść.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Olej
C*



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 3075
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: a cholera wie skąd

PostWysłany: Wto 20:38, 18 Gru 2007    Temat postu:

Gróby napisał:
jak sie nie ma bata to sie nie uczy.

Mógłbyś oszczędzić nam informacji na temat swojej anatomii? Razz

kubus napisał:
heh, Olej muszę Cię zmartwić, ale ta geografia..., z tego co słyszałem to czysta teoria, coś takiego jak pierwsze wykłady u Czajkowskiego.

Musiałeś mi to zrobić, no musiałeś! Sad

Hypatia napisał:
A to są słowa Dardzińskiego właśnie :] Mniej więcej do tego się jego wypowiedź sprowadzała.

Aha. Smile To oznacza, że podchodzę do tego szerzej od niego. Uważam, że zdobyta na tych studiach jakaś wiedza i pewne bliżej nieokreślone umiejętności życiowego kombinowania przydadzą mi się nie tylko w analizie politologicznej.

Hypatia napisał:
nie wolelibyście zamiast siedzieć na forum i się produkować (w sposoób przecież profesjonalny na swój sposób) na tematy polityczne, po prostu się spotkać załóżmy raz na tydzień i naprawdę podyskutować?

A kiedyś nawet Monika Olejnik zaprosiła mnie do "Zetki", ale mi się wstać nie chciało...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ull
devil inside }:>



Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: 4 rok | Lund

PostWysłany: Wto 21:00, 18 Gru 2007    Temat postu:

[ciąg dalszy postu z rana]

Mary$ napisał:
Czemu traktuje studia jak mycie zębów - coś, co wyjdzie mi na zdrowie, lecz nie wymaga specjalnego wysiłku intelektu?

czemu zaliczam kolejne semestry tylko po to, żeby mieć mgr przed nazwiskiem, które to literki i tak mnie w życiu nie zbawią, bo na co komu bezrobotna magister politolog filmoznawca? nie zamierzam w życiu robić nic związanego z politologią, więc po co mi to? można mieć mgr z czegoś innego, albo można w ogóle nie mieć mgr i też świetnie sobie radzić w życiu i być szczęśliwym. czytać książki, podróżować i być człowiekiem o naprawdę szerokich horyzontach bez tego całego... studiowania pożal się Boże.

Hypatia napisał:
Wiele osób stwierdziło, że to są super lajtowe studia i wręcz nudne.

bo są lajtowe. jeśli równolegle z politologią można studiować np. prawo, ekonomię lub administrację, to doskonały dowód na to, że studia te nie pochłaniają ani czasu, ani energii. czy są nudne? zależy co kogo interesuje. bywają pasjonaci. ja do pasjonatów politologii nie należę.

Hypatia napisał:
Cieszę się, ze jest juz mniej zajęć (choć nie ze względów towarzyskich Razz), bo jest czas na to, co naprawdę chce się robić.

zgadzam się. można dzięki temu robić masę rzeczy. ale po co w takim razie studia?

Hypatia napisał:
politologia to jest rozszerzenie horyzontów.

czyli studia o wszystkim i o niczym. nie każdy ma ochotę spędzać swej młodości w bibliotece po to, żeby po przekopaniu się przez połowę księgozbioru dowiedzieć się, co go interesuje. zgadzam się, że studia to nie przedszkole i trzeba sporo rzeczy robić we własnym zakresie, ale zajęcia/wykłady powinny nam podsuwać pewne ścieżki, pokazywać co jest interesującego w danej dziedzinie, żebyśmy mogli iść dalej w jakimś kierunku. a te studia pokazały mi tylko, że błędem było nie rzucenie ich po pierwszym roku, żeby zająć się czymś, po czym może nie koniecznie jest przyszłość, ale przynajmniej jest ciekawe. widzę to po moim drugim kierunku - ludzie, którzy mnie uczą, robią to z pasją, podsuwają masę możliwości i jeszcze nikt nigdy nie powiedział nam, że po filmoznawstwie nie ma co robić (co wielokrotnie słyszałam z ust prowadzących o politologii). pokazano mi różne drogi, z których mogę wybrać.

Hypatia napisał:
Poza tym (zupełnie subiektywnie to ujmując) nie każdy musi na studiać się "spełniać".

a co, jeśli ktoś by chciał i nie może?

kjt napisał:
Po prostu nic z tego, co umożliwiają mi te studia, wraz ze swoimi kołami, konferencjami i całą resztą nie uratuje mnie od tego, co te studia faktycznie zapewniają - przesiedzenia całego życia na etacie. Więc faktycznie - pozostaje kwestia przysłowiowego "wzięcia sprawy w swoje ręce" - na co zawsze jest tam jakiś pomysł, do którego mniej lub bardziej się dąży, albo faktycznie zostania zawodowym barmanem, który zarobi podobnie co eksponowany urzędnik w lokalnej strukturze Smile

podpisuję się pod tym. trzeba w życiu robić to, co się lubi. ja nie zamierzam "przesiedzieć" swojego życia za biurkiem. ktoś to lubi - ok. ja nie lubię. i dlatego myślę sobie, że tracę czas, zamiast intelektualnie rozwijać się przy okazji podążania za pomysłem na życie Smile

Gróby napisał:
bo jak myślę o 2,5 roku to szkoda tak rezygnować

nie po to się człowiek męczył z Mazurem, prawda? Very Happy dlatego mam w środku gigantyczny dysonans poznawczy i przestaję sobie z nim radzić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Politologia, Uniwersytet Jagielloński Strona Główna -> Sprawy studenckie - rocznik 2005 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin